HTTPS to w skrócie sposób szyfrowania danych na stronach internetowych za pomocą protokołu TLS. Powinien być stosowany zwłaszcza wtedy, gdy na stronie znajduje się element, w którym użytkownik może zostawić swoje dane, np. okno do logowania na konto, do rejestracji do newslettera czy do dokonania zakupu. Wówczas takie informacje są zakodowane, a więc chronione przed hakerami. Tymczasem, według badań Comparitechu, tak oczywistej funkcji nie posiadają na swoich osobistych stronach internetowych… politycy!
W grupie ponad 7 500 polityków z 37 krajów aż 60,75% nie chroni prywatności odwiedzających ich witryny. W Polsce wynik jest zatrważający – to aż 91%! Dokładnie 402 na 441 przeanalizowanych stron były więc niezabezpieczone. Natomiast co najmniej połowa portali wszystkich polityków zawiera formy angażujące użytkownika, którzy podają w nich swoje prywatne informacje.
Jest to karygodne niedopatrzenie ze strony polityków, którzy walczą przecież o zaufanie ludzi. Nawet te strony internetowe, które nie wymagają od użytkownika podawania jakichkolwiek danych, powinny być chronione poprzez HTTPS, aby szyfrował on dostępne tam treści. Poza tym jest to sieciowy “certyfikat autentyczności”, który jest znakiem dla internauty, że strona jest prawdziwa, oficjalna. Jego brak dziwi tym bardziej, że wdrożenie go nie jest ani pracochłonne, ani drogie.
Na tle wszystkich badanych najlepiej wypadli politycy ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Australii i Danii. Z kolei najgorzej zabezpieczone portale pochodziły kolejno z: Korei Południowej, Polski (to oznacza, że jesteśmy na przedostatnim miejscu w ogólnej klasyfikacji), Węgier, Kanady i Malty. W samej Polsce, biorąc pod uwagę największe partie, najgorzej wypadła Platforma Obywatelska, a najlepiej Prawo i Sprawiedliwość, niemniej ich wyniki różnią się nieznacznie – jest to kolejno 92,25% i 91,28% niezabezpieczonych stron.
